Z naszym ekspertem, Moniką Sobkowiak prowadzącą bloga PaniMonia.pl rozmawiamy o adaptacji przedszkolaka!
Adaptacja do przedszkola z perspektywy dziecka, rodzica, nauczyciela i dyrektora. Jak ją właściwie przeprowadzić?
Jakie tematy poruszamy?
- Co pomaga a co przeszkadza dziecku podczas adaptacji?
- Typowe zachowania „nowych rodziców” i sposoby reagowania na nie
- Wrześniowe wyzwania: rady i triki, by uniknąć paniki
- Adaptacja z perspektywy dyrektora
Transkrypcja webinaru
Justyna: To jesteśmy. Witam Was wszystkich bardzo serdecznie na kolejnym webinarze organizowanym w ramach Akademii INSO. Dzisiejszy temat to adaptacja przedszkolaka. Moim i Państwa gościem jest Monika Sobkowiak, zwana również jako Pani Monia. Witam Cię, Moniko.
Monika: Witam serdecznie wszystkich.
Justyna: Moi drodzy, dajcie nam znać, czy dobrze nas słychać i czy dobrze nas widać. W dniu dzisiejszym to spotkanie podzielimy sobie tak naprawdę na dwie części. W pierwszej części Monika opowie wam o typowych zachowaniach, czy to nowych rodziców i w jaki sposób sobie radzić z takimi zachowaniami, jak zaadaptować takiego małego przedszkolaka. Zobaczymy to z perspektywy zarówno dziecka, jak i rodzica, jak również z tej drugiej strony, czyli ze strony placówki, nauczyciela i dyrektora. Monika opowie nam również o sprawdzonych radach i trikach, w jaki sposób radzić sobie z takimi małymi przedszkolakami w przypadku adaptacji, w przypadku tego pierwszego dnia, pierwszego przyjścia do przedszkola. Moi drodzy, Monikę na pewno znacie już, ponieważ jest autorką bloga, autorką różnych artykułów i poradników dla rodziców, jak i dla nauczycieli. Jest również nauczycielką wychowania pedagogicznego i neurologopedą. Jeśli chodzi o takie sprawy techniczne, czyli certyfikaty, materiały, jak również prezentację z dzisiejszego spotkania, wszystko to zostanie wam udostępnione i przesłane po webinarze. Nie przedłużając, Moniko, na początek bardzo Cię proszę, powiedz nam coś o sobie, czym się tak naprawdę na co dzień zajmujesz.
Monika: Witam was wszystkich jeszcze raz. Przedstawiona już zostałam, więc nie będę się przedstawiała drugi raz, ale o sobie mogłabym powiedzieć, że jestem praktykującym nauczycielem wychowania przedszkolnego. Pracuję tak już od dziesięciu lat prawie. Działam również jako neurologopeda. Faktycznie działam także publicystycznie. W kontekście tematu, który będziemy dzisiaj poruszać ,jestem autorem publikacji „Przedszkolak w świecie emocji” i napisałam też publikację ”Jak wspierać rozwój przedszkolaka”, w której też ten temat był zawarty. A dzisiaj będę miała przyjemność opowiedzieć o adaptacji przedszkolaka właśnie. Rozpocznę od włączenia prezentacji. Mam nadzieję, że jest ona dobrze widoczna.
Justyna: Tak, ja dobrze widzę. Myślę, że wszystko powinno być widoczne. Śledzę cały czas czat, na razie jest wszystko okej. Możemy zaczynać.
Monika: Super. Tak jak zostało to powiedziane, ta adaptacja zostanie przedstawiona dzisiaj z kilku perspektyw. Z jednej strony z perspektywy dziecka, bo oczywiście głównie jego to dotyczy, z perspektywy rodzica, który często po raz pierwszy oddaje swoje dziecko do placówki przedszkolnej i dla niego również jest to nowa sytuacja, co jakby z perspektywy nauczyciela i rodzica rodzi wiele trudności. Dlatego też pojawi się tutaj ta perspektywa nauczyciela i perspektywa dyrektora jako osoby, która jest odpowiedzialna za organizację tego procesu, za podjęcie decyzji dotyczących tego, jak on będzie przebiegał i w jakiej formie zostanie to zaprezentowane uczestnikom. Wiem, że ten temat adaptacji jest dla wielu z was na pewno tematem znanym. Często prowadzimy takie grupy maluszków nie po raz pierwszy, niemniej mam nadzieję, że uda mi się rzucić na to jakieś nowe światło i podzielić tymi rozwiązaniami, które uważam, że sprzyjają mi najbardziej w takiej codziennej pracy. Rozpocznę od przedstawienia tej perspektywy dziecka właśnie jako głównego bohatera adaptacji. I to, co jest oczywiste, to to, że dziecko odczuwa strach. Niemniej jakby warto zrozumieć, czym ten strach jest podbudowany, z czego wynika i co wprawia dziecko w takie największe zakłopotanie, żeby móc jakby w jak najlepszym stopniu dopasować nasze działania do tego, co jest mu potrzebne na dany moment. I z jednej strony dziecko znalazło się w nieznanej sytuacji, i żeby to tak dobrze zrozumieć, możemy sobie wyobrazić nawet nas, osoby dorosłe, w takiej nowej sytuacji, kiedy się znajdujemy albo po raz pierwszy wybieramy się do nowego teatru, w którym nie byliśmy wcześniej, po raz pierwszy odwiedzamy nową siłownię, nową restaurację, idziemy po raz pierwszy na sushi i nie bardzo wiemy, co tam z czym się je i gryzie. W takich chwilach my czujemy zakłopotanie, ale szczęśliwie jako osoby dorosłe mamy tę możliwość, żeby z jednej strony nasze emocje kontrolować, z drugiej strony czasami, fortunnie lub nie, możemy te emocje ukrywać, a z trzeciej strony dosyć sprawnie radzimy sobie z braniem wzoru z innych osób, które znajdują się w naszym otoczeniu. A tutaj, gdyby odnieść to do dziecka, które znalazło się w tej nowej sytuacji, jeżeli miałoby wziąć przykład z otoczenia, to stałoby się uczestnikiem zbiorowego lamentu, bo no niestety tak z reguły wygląda ten pierwszy dzień w przedszkolu czy te pierwsze dni faktycznie. Więc warto wiedzieć, że ta nieznana sytuacja, tak jak i dla nas, dorosłych, jest dla dziecka bardzo kłopotliwa. Z drugiej strony dziecko znajduje się w miejscu, którego nie zna i choć staramy się sprawić, aby to miejsce było jak najbardziej przychylne dla dziecka, żeby zachęcało, czy to kolorami, czy dekoracją, czy jakimś powitalnym napisem, który czeka na dziecko, to pomimo tego dla dziecka jest to miejsce, w którym ono nie ma swojego miejsca, w którym mogłoby uspokoić się, kiedy jest zestresowane, nie ma miejsca, w którym mogłoby znaleźć takie miejsce do ucieczki, jeżeli potrzebuje gdzieś tam ukrycia się, zajęcia tym, co sprawia mu przyjemność. Nie do końca wie nawet, jak poradzić sobie z takimi czynnościami fizjologicznymi, bo nie wie, gdzie znajduje się łazienka i mogłoby wtedy posiłkować się radą osoby dorosłej, czyli nauczyciela, który tam się znajduje, ale on też jest dla niego często osobą obcą, więc to dziecku nie pomaga. Często w takich chwilach dziecku pozostaje właśnie płacz, co widzimy najczęściej. Pojawia się tutaj też ta obca osoba, która jest właśnie nauczycielem. I choć staramy się, aby dziecko odbierało nas jak najbardziej przyjaźnie, przychylnie, to często z perspektywy dziecka nasza osoba jest dla dziecka, no nie tylko nieznana, ale jakby zadziwiająca. Dla niego nauczyciel nie jest kimś, kogo zna. Nie rozumie on naszej roli, nie wie, czym się zajmujemy, nie wie, z jakiego powodu znalazło się w przedszkolu i jaka jest w tym wszystkim nasza rola. I z tego też względu, to, kiedy my podchodzimy do dziecka, staramy się je uścisnąć, zachęcamy do wzięcia udziału w aktywności, to wszystko jest dla niego dziwne i pomimo naszych dobrych chęci, często także frustrujące i takie wprowadzające dziecko w zakłopotanie. Kolejną taką rzeczą jest brak zrozumienia dziecka co do nieobecności rodzica, który jakby jest ciężki dla dziecka do przetłumaczenia, bo z jednej strony dziecko przyzwyczaiło się do tego, że jest z tym rodzicem cały czas, a z drugiej strony teraz właśnie rodzic informuje je, że już musi się to niestety skończyć. Jest to trudne, bo dziecko wcześniej bywało z rodzicem i na zakupach, często z mamą chodziło do fryzjera, często towarzyszyło mamie podczas każdego spaceru, podczas różnych czynności, no i z tego względu jakby teraz to, że rodzica nie ma z nim, jest ciężkie do zrozumienia. Ostatnią taką rzeczą jest brak umiejętności orientowania się w czasie. Tak jak zwykliśmy przeżywać trudne sytuacje i tłumaczyć sobie, że one dobiegną niedługo końca i że będzie nam łatwiej, bo to jest tylko krótki jakiś etap przejściowy, tak dziecko nie potrafi zupełnie w czasie się odnaleźć i zorientować, więc dodatkowo jakby wprowadza je to we frustrację. To, co jest dla nas istotne w związku z tymi właśnie elementami, które ten strach dziecka potęgują czy też motywują jakby, że jest on większy, to to jakby, jakie wnioski to niesie dla nas jako dla osób organizujących ten proces adaptacyjny. No i z jednej strony to, co dziecku ułatwi to, aby ten strach pokonać i co będzie naszym dobrym jakby działaniem w tym kierunku, to oczywiście poznanie przedszkola, czyli to, gdzie co się znajduję. To są takie oczywiste rzeczy i pomimo tego, że zrobimy to jeden raz, warto to utrwalać, bo dziecko znajdujące się w takim dużym stresie może nie czerpać z tych naszych informacji w taki sposób, w jaki czerpałoby, gdyby było spokojne. Z drugiej strony warto, aby dziecku przedstawić cele edukacji przedszkolnej i oczywiście nie mam tu na myśli tych formalnych, oficjalnych celów wychowania przedszkolnego, tylko takie bardziej odnoszące się do dziecka, do tego, co dla niego jest wartością, czyli że jest to miejsce, w którym będziemy się bawić, jest to miejsce, w którym będziemy miło spędzać czas, jest to miejsce, w którym dzieci spędzają czas, kiedy rodzice są w pracy. To są takie argumenty, które pomogą dziecku zrozumieć po co właściwie ono przyszło do przedszkola, szczególnie jeżeli w swoim jakby zasobie doświadczeń nie ma doświadczeń związanych z edukacją w żłobku wcześniejszą, z wychowaniem w żłobku. Kolejną taką rzeczą, która pomoże dziecku poczuć cel pobytu w przedszkolu, niesformułowaną wprost w taki sposób jak do dziecka, jest kształtowanie tożsamości grupowej, czyli innymi słowy to, co jest jakby dla nas bardzo ważne, czyli to, że dziecko spędza czas w przedszkolu. Ale tutaj ta tożsamość grupowa bardziej odnosi się do tego, żeby dziecko poczuło tam znaczki naszych grup przedszkolnych czy jakieś logo, które się mogą pojawiać, żeby dziecko poczuło, że właśnie jest tym właśnie kotkiem, biedronką czy jeżykiem, bo dzieci się do tego często odnoszą, czy krasnoludkiem, w zależności od tego, jak nazwiemy swoje grupy, bo to sprawia, że ono czuje jakby wartość przychodzenia do przedszkola, czuje, że pójdzie zobaczyć się właśnie ze swoją grupą. Kolejną taką rzeczą pomagającą w poznaniu sytuacji i w zrozumieniu tego, w jaki sposób będzie ona wyglądała, jest ustalenie kodeksu grupowego. Bo znajdując się w nowym miejscu, często nie do końca jesteśmy pewni, jakie zasady w tym miejscu panują i czujemy się bardziej komfortowo, również my jako dorośli, kiedy poznajemy zasady działania tego miejsca i wiemy, kiedy będziemy dobrze postrzegani, kiedy nasze zachowanie nie będzie aprobowane. I tutaj przykładem tego kodeksu jest kodeks, który być może widziałyście już w Internecie, często go udostępniam, bo uważam, że szczególnie już dla dzieci najmłodszych jest on bardzo praktyczny. Tutaj służy on jako przykład, bo oczywiście kodeksów może być wiele, ale to na co warto zwrócić uwagę na tym etapie, to to, że powinien on wisieć w takim miejscu, które jest dobrze widoczne dla dziecka, do którego dziecko ma łatwy dostęp. I kodeks, niezależnie od tego na co się zdecydujemy, powinien być dla dziecka zrozumiały i łatwy do zapamiętania, bo będziemy starali się każde zachowanie dziecka odnosić do tego, co było w kodeksie. Jeżeli będziemy oceniać jego zachowanie, to właśnie w odniesieniu do tych zasad, które panują. Ten, który jest tutaj zaproponowany, odnosi się, tak jak widzicie, do części ciała, do oka, które patrzy uważnie, tutaj szczególnie w kontekście zajęć, które trwają, jeżeli chodzi nam o kształtowanie jakiejś koncentracji, uwagi. Ręce, które są pomocne, co pomaga nam odnieść te wszystkie sytuacje, w których pojawia się agresja czy jeszcze takie w maluszkach często gdzieś dzieci zdarza się, że się szczypią, popychają, to jakby tutaj można odnieść wszystkie te zachowania do tego aspektu. Usta, które mówią cichutko, to jest taka kontrowersyjna zasada, bo nie każdy jakby wyznaje tę zasadę, że dzieci powinny być w przedszkolu cicho i ja też nie jestem jej zwolenniczką, niemniej jeżeli pracujemy z dziećmi, które prezentują też różne niepełnosprawności, a takich jest coraz więcej, czy to też zachowania autystyczne, to te dzieci często są słuchowo nadwrażliwe, więc no warto uczyć dzieci ciszy, po prostu zapewniając większy komfort wszystkim innym użytkownikom tej edukacji. Uszy słuchające uważnie, to też część nie odnosi się do zajęć, podczas których coś dzieciom prezentujemy i możemy motywować je do tego, żeby z większym skupieniem brały w nich udział. I nogi, które chodzą ostrożnie, to jakby ta zasada, która odnosi się do unikania biegania w miejscach, które nie są do tego przystosowane. I to jest taki przykładowy kodeks. To, co jest ważne na okresie adaptacyjnym, może nie jest to nasze pierwsze działanie pierwszego dnia, jakie się pojawia, ale to to, że powinien się on pojawić myślę, że już po pierwszym tygodniu, żeby dziecko jakby orientowało się w tym, co jest w tym nowym towarzystwie, nowym środowisku aprobowane, a co nie. Kolejną taką rzeczą, która odnosi się do poznawania miejsca, to jest to, co mówiłam o poznawaniu przedszkola, o poznawaniu miejsc, które są w nim, gdzie jest kuchnia, gdzie jest jadalnia, to już zależy bardzo od tego, jak dużą mamy placówkę. Ja akurat pracuję w placówce, która liczy sobie trzynaście oddziałów, więc tam jest co poznawać i to jest duży spacer po przedszkolu, ale niezależnie od tego, czy to nasze przedszkole jest bardzo duże, czy to jest dwuoddziałowe przedszkole, możemy zorganizować taką wycieczkę, taki zwiad, podczas którego dziecko będzie zgadywało, w jakim pomieszczeniu się znajduje albo co w danej Sali, do czego służy, czego jest miejscem, gdzie będzie miejsce lalki, gdzie będzie miejsce samochodu. I można to zorganizować nawet w formie bardzo prostej zabawy, kiedy każde dziecko przynosi jedną zabawkę na dywan, a później losowo wybieramy zabawkę, którą odnosimy na miejsce. Brzmi to dosyć trywialnie, ale dla maluszków jest to fajne działanie. A te ilustracje, które tutaj są zaprezentowane na slajdzie, to są etykiety kącików, które się pojawiają u nas w przedszkolu. Jest ich więcej niż tylko te, które są zalecane w podstawie programowej, bo moim zdaniem, szczególnie w grupach młodszych, pomaga to nie tylko w utrzymaniu porządku, ale właśnie w takim szybszym zorientowaniu się, gdzie co ma swoje miejsce, gdzie znajdę to, czego właśnie teraz szukam, nie musząc pytać o to w pierwszej chwili, bo to jest stresujące w nowej grupie. Jeżeli chodzi o zapoznanie z obcą osobą, czyli z nauczycielem, gdybyśmy przedstawili się dziecku w taki sposób, w jaki przedstawiamy się, czy to rodzicowi na zebraniu, czy to tak, jak teraz miałam ja okazję się na przykład wam przedstawić, no to oczywiście dla dziecka jest to sposób maksymalnie nieatrakcyjny i wydaje mi się, że nie przykulibyśmy uwagi dziecka na takiej drodze. W związku z tym warto zrobić to w formie zabawy. Ja tutaj zaproponowałam trzy bardzo proste, które będą też opisane w tych materiałach, które otrzymacie po zakończeniu webinaru. Pierwsza z tych zabaw, to jest kto tak jak ja, kiedy nauczyciel wypowiada tą frazę i dokańcza ją w dowolny sposób, na przykład i tutaj warto wymyślić coś, co oczywiście dotyczy też dzieci, lubię lody mango, zaproponowałam ma kota, ma długie włosy i tak dalej. Zadaniem dzieci jest zamienić się miejscami. Czynność jest prosta, więc łatwo zaangażować w to dużo dzieci, bo zasady są zrozumiałe i równocześnie, jeżeli wśród naszych nowych podopiecznych są dzieci, które mają chęć same dokończyć to zdanie, to mogą one przejąć inicjatywę w prowadzeniu tej zabawy, kontynuując ją jako zabawę integracyjną, a nie tylko zapoznanie z nauczycielem. Kolejnym takim elementem jest prezentacja symboliczna. Miałam okazję przedstawić ją wam przy okazji szkolenia dotyczącego kreatywności, ale jest to rozwiązanie proste i warte tego, żeby je przypomnieć. Kiedy wybieramy trzy ilustracje, które odnoszą się do naszej osoby, jako sposób zaprezentowania się. Na przykład kota, przedszkole i lody mango, jak już tam wspomniałam o nich, i w ten sposób możemy dziecku opowiedzieć o sobie, możemy motywować dzieci do tego, żeby zgadywały, co te ilustracje mogą oznaczać. Nie zawsze na początku dzieci mają chęć odpowiadać na nasze pytania, ale słuchają. I czym więcej tych pytań pada, naszych odpowiedzi, naszego uśmiechu, tym chętniej wezmą prędzej czy później udział w tych aktywnościach. Ostatnią propozycją, którą zaprezentowałam tutaj, jest zgadywanka. Jest to również pomysł bardzo prosty, ale warto właśnie po takie propozycje sięgać, szczególnie na początku, kiedy dzieci poza tą ilością różnych stresów, które są związane z nowym miejscem, sytuacją i nową osobą, jeżeli stają przed obliczem zabawy, którą nie do końca rozumieją, to już jest bankowe, że się w nią nie zaangażują, dlatego warto wybierać zabawy, szczególnie na początku, jak najprostsze, opierające się na bardzo prostych zasadach. I tak jest też tutaj, bo tutaj nauczyciel prezentuje dzieciom ilustracje, które są adekwatne do jakichś jego wypowiedzi, i zadaniem dzieci jest zdecydować, czy to jest prawda, czy to jest nieprawda. I to jest na zasadzie loterii. Czy to jest prawda, że mam psa? Czy to jest prawda, że jestem mamą? Czy to jest prawda, że jestem ciocią? I tak dalej, i tak dalej. W zależności od tego, co powiemy, dzieci mogą decydować, czy tak jest, czy tak nie jest. Może to być jedno dziecko, mogą odpowiadać chórem, tak jak jest im wygodniej, tak jak się czują bardziej komfortowo. Ciąg dalszy tych wniosków, które płyną z tego, czym motywowany jest strach dziecka, to odniesienie do tego, o czym mówiliśmy w kontekście rodzica, że dziecku jest ciężko zrozumieć, dlaczego właśnie teraz rozstaje się z rodzicem, skoro było z nim przez tyle czasu. I do tej pory często przez trzy lata jego życia, jeżeli dziecko nie chodziło wcześniej do żłobka, dziecko mogło spędzić z tym rodzicem właściwie cały swój czas i uczestniczyło we wszystkim, a teraz musi się zmierzyć z tym rozstaniem. I tutaj, choć możemy jakby pomagać dziecku, przypominając, że może rodzice poszli do pracy, że tak jest, że dzieci przychodzą do przedszkola, że to jest fajnie, że się bawimy, to główną rolę ma tutaj rodzic, żeby wyjaśnić dziecku, w jakiej sytuacji to dziecko się znajduje. I spodziewam się, i to też byłoby jakby takie warte tego, żeby rodzice o tym wiedzieli wcześniej, że rozmawiają o tym po prostu przed czasem, bo oczywiście nie pierwszego dnia, gdzie dziecko idzie do przedszkola, tylko uprzedzają ten fakt rozmową. Kolejną taką rzeczą są zabawy integracyjne. Tak jak zostało powiedziane, dzieci czują się może zakłopotane w nowej sytuacji, nie znają rówieśników, wśród których się znalazły, a jakby oczywiście sprzyja to, kiedy odnajdą w grupie przyjaciela, kiedy choćby poznają imiona osób, które są wokół nich i wtedy bezpiecznie się czują w takim środowisku, czują się pewniej, czują już, że to jest ich grupa, no i tutaj pomogą nam zabawy integracyjne. Możliwości zabaw integracyjnych jest bardzo, bardzo dużo i odnośnik do takiego zbioru tych zabaw znajdziecie również w tych materiałach. Nie będę ich teraz przytaczać, bo myślę, że będzie łatwiej, jeżeli po prostu odczytacie zasady i na bieżąco będziecie mogły zastosować je w praktyce. Ostatnią taką rzeczą, którą tutaj zaproponowałam, jest przedstawienie planu dnia i oczywiście nie chodzi tutaj o przedstawienie go w formie takiej werbalnej, bo szczególnie dla dziecka zestresowanego w małym stopniu na pewno on by dotarł w takiej formie, ale jeśli zaprezentujemy go w formie ilustracji, tak jak tutaj trzy przykładowe dałam i też odnośnik do takiego zbioru tych ilustracji znajduje się w materiałach, tak jak są one tu zaprezentowane, możemy pokazać dziecku po kolei, co będzie się działo w ciągu dnia. Jest jeszcze lepiej, jeszcze bardziej wartościowym rozwiązaniem jest to, kiedy w toku tego dnia ściągamy kolejne ilustracje, prezentując, że już tyle czasu minęło. I to dodatkowo pomaga dziecku w tym, żeby zorientować się w czasie, co jest dla niego trudne, szczególnie dla takiego maluszka trzyletniego, czy nawet dwu i pół letniego, bo również i takie dzieci mogą dołączyć do naszej placówki jako przedszkolaki. Kolejną taką rzeczą bardzo istotną z mojego punktu widzenia w kontekście adaptacji są prezentowane przez dzieci i ich rodziców style przywiązania. Jest to teoria, za której ojca uznaje się Johna Bowlby’ego, ona została troszeczkę szerzej opisana i opracowana przez Jane Ainsworth, i w tej teorii zwraca się szczególną uwagę na to, że dziecko, kształtując swoje przywiązanie z rodzicem, szczególnie z matką, tworzy jakby taką matrycę relacji społecznych. I tutaj nie chciałabym się specjalnie długo rozwodzić nad tą teorią, bo być może w toku studiów, a właściwie raczej na pewno, każda z was miała okazję się z nią spotkać, ale odniesienie tej teorii na grunt adaptacji wydaje mi się być bardzo wartościowe i dlatego chciałam je zaprezentować. Jest też wiele głosów dotyczących tego, czy ta teoria jest prawdziwa, czy nieprawdziwa, czy dotyczy wszystkich sytuacji. Niezależnie od tego, czy jest ona kompletna i czy jest ona jakby w pełni dopracowana, to jakby jej odniesienie do tej adaptacji myślę, że będzie dla nas wartościowe. I tak też pierwszy ze stylów, które możemy prezentować, to jest styl bezpieczny. Jest to taki styl najbardziej jakby pożądany przez nas, on wynika z prawidłowej relacji matki z dzieckiem. Prawidłowej w tym sensie, że wszystkie potrzeby emocjonalne dziecka były zaspokajane, że dziecko czuje się bezpiecznie i na drodze takiej relacji nawiązanej z matką ma takie przekonanie, że nawiązywanie kolejnych relacji jest w porządku, jest czymś przyjemnym, jest czymś, czego oczekuje, jest czymś, co daje mu radość i czymś, czego się nie obawia. I przejawia się to jako zaufanie do rodzica i nie tylko, bo zaufanie również do innych osób dorosłych, również do rówieśników i na otwartość na relacje z drugą osobą. W życiu dorosłym takie osoby, jako że jest to ten styl najbardziej bezpieczny, są osobami ufnymi, ale nie chodzi tutaj o jakąś naiwność, tylko o takie poczucie bezpieczeństwa, o takie zaufanie, że druga osoba nam sprzyja po prostu. Jeżeli dziecko prezentuje taki styl przywiązania, nie oznacza to oczywiście, że nie uroni ono łzy, rozstając się z rodzicem i będzie miało od razu pełne przekonanie co do tego, że przedszkole jest miejscem fajnym, bo dziecko potrzebuje czasu, żeby się do tego przekonać. Ale jeżeli dziecko prezentuje taki styl i my widzimy, że jego relacja z matką opiera się na tych zasadach, możemy stosować, pomagając temu dziecku, logiczną argumentację. I tutaj logiczną mam na myśli, żeodnoszącą się do rzeczy, co do których dziecko ma pewność, czyli właśnie to, że mama powiedziała, że przyjdzie, to oznacza, że będzie. I dla dziecka taki argument jest argumentem wartościowym, bo ono faktycznie ma takie przekonanie, że słowo mamy czy słowo rodzica, który go do przedszkola odprowadzał, jest wiążące, że mama go nie oszuka, że właśnie tak będzie. Tak samo możemy odnosić się do tego, że dziecko jest dla niej ważne, bo ono też ma w sobie takie przekonanie, że właśnie tak jest. Takiemu dziecku pomaga odrobina naszego ciepła, pomaga rozmowa na temat emocji i pomaga przedstawianie zalet, czyli tego, co jest fajnego w przedszkolu, co mu sprawi przyjemność, tego, co będzie dawało mu radość, czyli właśnie zabawa, jakaś swoboda w wyborze tej zabawy, nowe zabawki, które są wokół dziecka i nowe atrakcje, które się pojawiają. To wszystko pomoże dziecku, które prezentuje ten styl. Kolejnym takim stylem jest styl lękowo-ambiwalentny. On się tak poważnie nazywa, ale choć nie jest to ten styl pożądany przez nas, bo jest to jakiś już z takich stylów powiedzmy, no z tych niepożądanych, nie jest to styl patologiczny, bo jest on wynikiem błędów wychowawczych rodziców, ale to nie jest wynik jakiejś deprawacji środowiskowej czy skrajnej patologii, która się dzieje w rodzicach, tylko głównie jakichś błędów wychowawczych, które często są nieuświadamiane przez rodziców, którzy te błędy popełniają. I tak jak tutaj napisałam, często wynika on z nadopiekuńczości lub z niekonsekwencji. I choć wydaje się, że te dwa zjawiska znajdują się na dwóch osiach, to jednak jeżeli się nad tym zastanowimy, to w obu tych sytuacjach dziecko ma takie poczucie, że nie do końca wie, czego się po sobie spodziewać, nie do końca może na samym sobie polegać. I tutaj jeżeli chcielibyśmy ocenić naszą relację z dzieckiem własną w takim stylu nadopiekuńczym, charakterystyczna jest na przykład liczba mnoga, której używa, szczególnie mama najczęściej, nie chcę tutaj popadać w stereotypy, ale z reguły tak się faktycznie zdarza. Kiedy mama mówi chodź, pójdziemy, zrobimy, wymyślimy, pobawimy się razem, dziecko zaczyna traktować, podświadomie oczywiście, siebie i mamę jako jakiś jeden organ. Więc w sytuacji, w której ta mama znika z jego pola widzenia, czuje się zakłopotane i brak mu jest pewności co do tego, czy aby na pewno ono jest w stanie poradzić sobie z sytuacją, która go spotyka, czyli z tą nową sytuacją właśnie związaną z adaptacją w przedszkolu. Tak też takie dziecko jest przyzwyczajone do tego, że często się mu pomaga i to zapewnienie o pomocy i o asyście pada często. Mama tu jest, mama będzie patrzeć, będę przy tobie, zaraz ci pomogę. To dziecko w takiej sytuacji ma takie poczucie, że kiedy nie ma przy nim drugiej osoby, która cały czas będzie je pchała do przodu i która będzie mu, no asystowała właśnie, staje się ono bardzo zakłopotane. I często też, pomimo wszystko, w tym dziecku, jak to we wszystkich dzieciach, jest bardzo dużo sprytu. Ono doskonale rozumie, że zatrzymanie mamy to jest to, na czym właśnie mu najbardziej teraz zależy. I mówię tu często mamy, ale to jest jakby taki skrót myślowy, bo oczywiście taka sama relacja może być nawiązana z każdym innym opiekunem, czy to też z ojcem, jeżeli ta relacja jest bliższa z ojcem, czy też, no z innymi osobami, które miały znaczący wpływ na wychowanie. I takie dziecko, jeżeli chcielibyśmy zobaczyć ten moment, szczególnie pożegnania z rodzicem, bardzo często próbuje wymuszać płaczem na rodzicu to, żeby ono zostało, ale ten płacz jest taki wybitnie histeryczny. Dziecko próbuje przejąć kontrolę nad rodzicem, wymuszać, otrzymywać zapewnienie, że ten rodzic wróci bardzo szybko, że ten rodzic będzie zaraz, że będzie czekał przy drzwiach, że będzie patrzył, jak ono się bawi. Potrzebuje tego rodzica i stara się za wszelką cenę tego rodzica przy sobie zachować. I to, co pomoże temu dziecku podczas adaptacji, to nie jest do końca to samo, co pomaga dziecku, które prezentuje styl bezpieczny. Bo jeżeli tutaj chcielibyśmy powiedzieć dziecku, że mama po nie wróci, to oczywiście ono wie, że ta mama po nie wróci, niemniej dla niego ten argument jest mniej trafny niż to, kiedy powiemy dziecku, że my dostarczymy mu tej pomocy, że będziemy my mu pomagać i nie jest to takie działanie, do którego powinniśmy się przywiązywać. Podczas adaptacji, powiedziałabym, że troszeczkę my musimy się też nagiąć do tego, co prezentuje dziecko, ale tak w szerszej perspektywie i w ciągu naszych dalszych działań wychowawczych powinniśmy wiedzieć, żeby jednak stawiać na rozwijanie samodzielności i unikać takich zapewnień o naszej nieustającej pomocy. Jednak na tym etapie adaptacji, kiedy dziecko opływało w tych zapewnieniach pomocy, zdecydowanie pomoże mu takie zapewnienie, że jesteśmy, że jesteśmy blisko, że będziemy asystować mu w różnych rzeczach, w których czuje się ono zestresowane. I tutaj pełna argumentacja emocjonalna, czyli taka, kiedy zapewniamy dziecko, że będzie mu miło, że będzie mu przyjemnie, że może się przytulić, kiedy chce, do nas, że będziemy tą osobą, która w jakimś stopniu, teraz troszeczkę może naciągnę ten zwrot, ale zastąpi mu mamę na ten czas, w którym ono będzie znajdowało się w placówce przedszkolnej. I napisałam tutaj też w cudzysłowie, że teatr wymaga widza, bo to dziecko przywykło faktycznie do kontroli, do przejmowania kontroli nad osobą dorosłą, szczególnie właśnie takiej emocjonalnej. To są takie przedszkolaki, które bardzo dużo próbują wymusić płaczem i to jest taki płacz, kiedy łzy leją się, ale dziecko równocześnie spogląda, czy aby na pewno te łzy są zauważone przez wszystkie inne osoby. Jest to takie narzędzie najprostsze, z którego to dziecko nauczyło się korzystać. I tutaj często pomaga, no nazwę to ignorancją, ale chodzi mi po prostu, no nie o to, żeby zignorować potrzeby emocjonalne tego dziecka, ale żeby dać mu tą chwilę na to, żeby ono spróbowało podjąć jakąś inną strategię zwrócenia na siebie uwagi niż płacz. Możemy takiemu dziecku na przykład opowiedzieć, że może do nas przyjść, kiedy się uspokoi, wtedy może się do nas też przytulić, że pomożemy mu i tak dalej. Warto przeczekać ten główny moment, powiedziałabym krytyczny, dla tej próby przejęcia kontroli w tej sytuacji również nad nami jako nauczycielami. Kolejny taki styl to jest styl unikający i również nie jest on tym, którego byśmy oczekiwali i chcieli, niemniej nie jest on także wynikiem jakichś patologii czy deprawacji, tylko kolejnych błędów, które popełniamy zupełnie nieświadomie, pomimo dobrych intencji. Jeżeli rodzic nie daje dziecku tego, czego ono by oczekiwało, jest na przykład mniej wrażliwy i mniej otwarty emocjonalnie niż jego dziecko, to często te potrzeby emocjonalne dziecka nie są zaspokajane w takim stopniu, w jakim ono by tego potrzebowało. I w takich chwilach dziecko, również często nieświadomie, wyciąga taki błędny wniosek, że emocje nie są czymś, czym warto się dzielić, bo przecież jakby nie płynie za tym to, czego by potrzebowało. I równocześnie takie dziecko uczy się pewnego wycofania, chowania swoich emocji do środka, nie rozmawiania o nich. Zaczyna czuć, że rozmawianie na temat emocji czy dzielenie się nimi nie jest rzeczą, która jest warta w ogóle, nie jest rzeczą, która może być pomocna. Oczywiście, kiedy myślimy o takim trzylatku, to te wszystkie wnioski nie są uświadomione w takim stopniu i te zachowania wszystkie są w dużym uproszczeniu jakby wersją tego, o czym opowiadam, ale to są takie przedszkolaki, które częściej zauważymy, że kiedy my chcemy do nich podejść, one się wycofują, one chcą cofnąć się, swoje ciało nawet próbują chronić przed tym kontaktem, lubią gdzieś usiąść z boku, lubią stanąć gdzieś w kącie. I możemy mieć wrażenie, i zresztą być może i słuszne, że to dziecko czuje się troszeczkę osamotnione w takiej chwili. Mimo wszystko jednak nasze takie podchodzenie i wychodzenie do dziecka zbyt często, nie pomoże mu w tym, żeby ono poczuło się lepiej, bo ono przyzwyczaiło się do tego, że te emocje chowa bardziej w sobie. I tak jak to było w stylu lękowo-ambiwalentnym, nie chodzi o to, żebyśmy podczas całego procesu edukacji przedszkolnej postawili na to, że to dziecko ma takie preferencje i żebyśmy pozostawili je w tej skrytości, bo będziemy to rozwijać i będziemy nad tym pracować, ale na etapie adaptacji jest to taki moment, kiedy możemy się do tego dziecka troszeczkę nagiąć i pozwolić mu jakby pokonać te emocje w taki sposób, który jest dla niego najbardziej komfortowy i najprzyjemniejszy na ten moment. I tak też to, co zaproponowałam tutaj jako pomocne podczas adaptacji, to jest właśnie pozostawienie tej przestrzeni na ucieczkę, czyli jeżeli to dziecko siada sobie w kąciku na pufie, która jest tam przeznaczona do relaksu, to dajmy mu na to czas. Jeżeli ono potrzebuje tam przesiedzieć nawet pół dnia, to to jest w porządku, bo to mu pozwala jakby osiągnąć tą równowagę emocjonalną. To, co nazywam tutaj miękką zachętą, zasad połóż, zaproponuj i zostaw, to jest taki najbardziej łagodny sposób wychodzenia do dziecka, który prezentuje takie wycofanie, czyli kiedy pokazujemy jakąś rzecz, która jest atrakcyjna, fajną zabawkę, jakąś nową być może dla dziecka, prezentujemy mu, jak z niej skorzystać, ale w krótki sposób, zostawiamy to i dziecko będzie mogło z niej skorzystać wtedy, kiedy poczuje się na to gotowe. I takie dzieci dużo częściej faktycznie sięgną po tę zabawkę, kiedy nas nie będzie przy nich. Tak jak przy tych wcześniejszym stylu lękowo-ambiwalentnym, takie dziecko dużo chętniej weźmie udział w tej zabawie właśnie wtedy, kiedy będziemy my w niej również uczestniczyć. I to jest ta zasadnicza różnica taka między tymi dwoma stylami dla nas jako osób odpowiedzialnych za organizację tej adaptacji i indywidualizowanie tych podejść różnych, które możemy stosować. To, co pomaga też takiemu dziecku, które stosuje, nie stosuje, a może prezentuje ten styl unikający, to wolność w wyborze zabawy jako odpowiedź na tą taką formę buntu, którą prezentuje dziecko w tym sensie tego wycofania. Jeżeli dziecko nie jest zmuszone do tego, żeby wziąć udział w zabawie, jeżeli może wybrać, czy ma ochotę wziąć w tych zajęciach, które organizujemy na dywanie, w zajęciach dywanowych tak zwanych, jeżeli ono ma prawo wyboru, to poczuje się dużo szybciej bardziej komfortowo niż w sytuacji, w której nakłaniamy wszystkich do wzięcia udziału równocześnie w jednej zabawie. A to, co pomoże w przyszłości nam, żeby pracować z tymi emocjami, to jest właśnie nazywanie emocji i skupienie się na rozwijaniu tej inteligencji emocjonalnej i pedagogizacja rodziców, którzy oczywiście wcale nie mają intencji, żeby wychowywać dziecko skryte i zamknięte, ale często nie uświadamiają sobie, że sami są właśnie takimi osobami i siłą rzeczy jakby potęgują te zachowania również u dziecka.
Justyna: Moniko, i tutaj pojawiło nam się bardzo ciekawe pytanie, co zrobić w przypadku, kiedy jednocześnie histeryzuje trójka lub czwórka dzieci, a pozostałe patrzą i zaczynają robić to samo?
Monika: No jest trudne zjawisko, którego nie unikniemy. Troszeczkę odnosi się to do tego, o czym mówiłam w kwestii tego naśladownictwa. Dzieci widzą wokół siebie płaczące osoby i te emocje siłą rzeczy na drodze powiedzmy empatii udzielają się. Jesteśmy nie dość, że w trudnej sytuacji, to jeszcze wszyscy wokół nas płaczą na dowód tego, że ta sytuacja jest iście dramatyczna faktycznie i powinniśmy również zacząć czuć niepokój. Najbezpieczniej w zależności od tego, jak już wyczuliśmy te dzieci i poznaliśmy, bo to ciężko mówić o takich jednakowych rozwiązaniach, bo niezależnie od tego ile ja tych grup miałam gdzieś pod sobą, to z żadną się nie pracowało tak samo i to wymaga też od nas jakby czasu, zanim zrozumiemy, co będzie najlepsze. Czasami pomaga, jeżeli z tym dzieckiem, które jakby jest tym najodważniej histeryzującym, jeżeli na chwilę oddalimy się gdzieś, jeżeli mamy taką przestrzeń w sali, staniemy gdzieś z boku, to dziecko wyciszymy, wtedy druga osoba, która być może nam pomaga, na przykład pomoc nauczyciela, ma okazję, żeby uspokoić resztę dzieci lub na odwrót, ona uspokaja to pojedyncze dziecko, my mamy możliwość, żeby zająć się kolejnymi dziećmi. No najbezpieczniej zacząć od wyciszania tych dzieci, które po prostu są w najtrudniejszej sytuacji, z nadzieją na to, że reszta poczuje również się bezpiecznie, obserwując nasze miłe nastawienie do tamtych dzieci. Niemniej jednak mam świadomość, że jest to trudna sytuacja i często to nie jest nawet czworo dzieci, ale i czternaścioro płaczących, i szóstka, która się im dołącza, mam tego świadomość. Ostatni taki styl, ale to już tylko tak zasygnalizuję, to jest styl zdezorganizowany. I to jest styl, który jest wynikiem patologii. To są dzieci, które prezentują jakby efekty deprawacji, których doświadczyły w swoich rodzinach. Tam już często pojawia się agresja, pojawia się autoagresja, dzieci potrafią uderzać swoją głową o różne meble, o stół, o podłogę, o ścianę, takie rzeczy się zdarzają. Myślę, że nie tylko ja je obserwowałam w swoim życiu. Są to dzieci, które próbują ucieczki poza przestrzeń naszej sali, czasami poza przestrzeń przedszkola czy też poza przestrzeń placu zabaw. No i tutaj oczywiście, kiedy obserwujemy takie rzeczy, to jest to sygnał do podjęcia natychmiastowej terapii rodziny, nie tylko dziecka oczywiście. Nie zapytałam w międzyczasie, czy wystarczająco odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie i tak przeskoczyłam dalej, ale czy nie pojawiło się żadne inne w tamtym wątku jeszcze?
Justyna: Nie, jak najbardziej. Panie tutaj przytakują, że często pojawia się właśnie taki efekt domino, jedno dziecko zaczyna płakać i dziesięć pozostałych razem z nim, więc jak najbardziej tutaj przytakują, więc myślę, że możemy spokojnie iść dalej. Jeśli tylko będą pojawiały się jakieś kolejne pytania, ja oczywiście zachęcam, będę starała Tobie się jeszcze tutaj gdzieś troszeczkę wcinać i może przerywać, jeśli będziemy na tym temacie.
Monika: Dobra. Tutaj zapytałam o styl mieszany i to takie pytanie, które jakby, no jest pytaniem retorycznym, bo oczywiście styl mieszany jest, istnieje i właściwie jest to najbardziej typowym. Rzadko kiedy ktoś z nas prezentuje styl jednorodny i czuje się bezpiecznie zawsze, w każdej sytuacji, w relacji z każdą osobą czy też czuje potrzebę kontrolowania wszystkich i zawsze. Bo jakby echem tych stylów przywiązania w dorosłości są też różne zachowania związane albo z silniejszą potrzebą kontroli, albo z mniejszym zaufaniem, z większą uległością. Tak jakby zgłębianie się w tą teorię pozwala bardziej dostrzec, być może nawet i u siebie, pewne zachowania, ale to, co warto wiedzieć, to to, że właśnie w głównej mierze będziemy prezentowali mix tych różnych zachowań, ale pomimo tego jedna z tych cech lub jeden z tych stylów będzie jakby bardziej dla nas charakterystyczny. I nie zawsze to jest dla nas czytelne, szczególnie kiedy nie znamy rodzica czy dziecka, jaki styl przywiązania oni prezentują, bo nie obserwujemy ich aż tak długo i znamy ich nie aż tak długo, żeby wnioskować na ten temat, ale czasami pomaga nam jakby odwrócenie tej sytuacji i wnioskowanie właśnie po tym, że kiedy podjęliśmy działanie, którym chcemy pomóc dziecku, zachęcając je do tego, żeby się do nas przytuliło, widzimy, że ono się wycofuje, to pozwala nam wnioskować o tym, że jednak to da mu większy komfort na ten moment, czy też jeżeli dziecko widzimy, że próbuje podjąć kontrolę nad nami, jeżeli damy mu tą chwilę na to, żeby wyciszyło się. Także warto pamiętać, że przede wszystkim ten styl, który będziemy prezentować czy obserwować, to jest styl mieszany. Są jednak, pomimo tych różnic, rozwiązania uniwersalne i to właśnie na te musimy stawiać, bo jednak pomimo tego, że w naszej grupie jest często dwadzieścioro pięcioro dzieci, musimy podjąć jakieś działanie jedno dla wszystkich, bo jesteśmy wszyscy w tej jednej grupie, niezależnie od tego, jakie potrzeby mamy. I świadomość tych różnych form przywiązania do rodzica i różnych form nawiązywania relacji pomaga nam zindywidualizować to w stosunku do poszczególnych dzieci, ale to, co pomoże jakby grupie jako całości i będzie służyło każdemu z tych dzieci, to właśnie te rozwiązania, które zaproponowałam na tym slajdzie. Jedną z tych rzeczy jest rutyna. Rutyna jest takim schematem, który pozwala nam mieć pewność co do tego, co po czym nastąpi, wiemy, co się będzie działo. Oczywiście nie można mówić o rutynie pierwszego dnia czy często nawet pierwszego tygodnia, ale jeżeli ten proces adaptacyjny trwa już drugi tydzień czy rozpoczyna się trzeci tydzień, dziecko powoli zaczyna się orientować, że najpierw jest śniadanie, po tym śniadaniu na przykład spotykamy się na dywanie, po tych zabawach na dywanie być może wychodzimy na podwórko, przed wyjściem na podwórko jesteśmy w toalecie i tak dalej, i tak dalej. Tu jest wiele drobnych elementów, ale dziecko zaczyna się bardziej orientować w tej przedszkolnej rzeczywistości i to mu na pewno służy i pomaga, bo nie ma tego elementu zaskoczenia, który być może w pewnych sytuacjach jest korzystny i przyjemny, ale na pewno nie w trakcie adaptacji. Kolejną rzeczą jest przedstawienie planu dnia w formie wizualnej. To jest to, co było wspomniane wcześniej w odniesieniu do strachu, który prezentuje dziecko i nieumiejętności orientowania się w czasie. Bardzo pomaga to, jeżeli ten plan dnia jest widoczny. Może on być jednakowy dla wszystkich dni, jeżeli jest mało szczegółowy, ale bardziej wartościowy, szczególnie na tym etapie, jest plan bardzo szczegółowy, kiedy często ściągamy te karteczki i pokazujemy, że już tyle czynności zostało wykonanych, tyle przed nami, w tym momencie możemy się spodziewać powrotu rodziców, choć o tym może nie warto aż tak często wspominać, ale na przykład sygnalizować posiłkami, one wyznaczają taki rytm dnia, tu będzie śniadanie, tu będzie obiad i tak dalej, i tak dalej. Przedstawienie nauczyciela to też jest rzecz, o której już wspomniałam, czyli jakby pozbawianie dziecka tego strachu związanego z obcą osobą. Zaprezentowanie placówki, tak samo to jest to, o czym mówiłyśmy, żeby bardziej dziecko orientowało się w tej przedszkolnej przestrzeni. Wspólna zabawa to jest taki punkt, ja zawsze jakby stawiam na to, żeby od samego początku, od pierwszego dnia ten czas był zorganizowany. I co więcej, choć spotkałam się z takim stanowiskiem, że te pierwsze dni adaptacyjne to jest taki czas swobody na taką zabawę, zgadzam się z tym, ale to jest wartościowe dla grupy pięcio-, sześciolatków po wakacjach, dzieci, które się już znają, które czują się komfortowo w warunkach przedszkolnych, to dla nich taki czas swobody w pierwszych tygodniach, czym jest go więcej, tym z reguły przyjemniej, bo dzieci się nie widziały często przez okres wakacyjny, chcą ze sobą porozmawiać, powygłupiać się i to jest fajne. Ale taki trzylatek ani nie ma pojęcia, gdzie szukać zabawek, które są tymi jego ulubionymi, bo jeszcze nie wie, co jest jego ulubione w tej sali, nie ma kolegów w tej grupie i dla niego ten moment zabawy swobodnej, to jest moment, w którym nie wie, co ma zrobić, zaczyna się zastanawiać nad tym, co się dzieje i szybko dochodzi do wniosku, że chce do domu. Z reguły wtedy to usłyszymy chcę do domu albo chcę do mamy i szybko po tym padają na ziemie pierwsze krople łez, więc generalnie to, co jest pomocne dla nas, to to, żeby ten czas organizować, żeby były te zajęcia na dywanie, żeby trwały one, no oczywiście niezbyt długo, żeby dzieci nie znudzić czy nie zmęczyć, ale czym więcej różnorodnych aktywności się pojawia, tym dla nas i dla dzieci bardziej komfortowo, i ten czas aktywnie zajmowany szybciej dziecku mija. Zajęcia adekwatne w kontekście językowym, to tutaj taki może akcent mój logopedyczny, ale myślę, że to nie trzeba być logopedą, żeby zauważyć, że coraz więcej dzieci, rozpoczynając edukację przedszkolną, prezentuje opóźniony rozwój mowy i ta norma się naprawdę znacząco przesuwa, często do przedszkoli, co kiedyś było rzadko spotykane, trafiają dzieci niemówiące, czasami są to dzieci, które wcale tak szybko tej mowy nie nabędą, bo to jest pierwsza placówka, która może dzieci diagnozować, jeżeli w żłobku coś nie było dostrzeżone albo jeżeli dziecko dopiero rozpoczęło w ogóle swoją taką sformalizowaną edukację. I w tym sensie zajęcia, które tylko i wyłącznie opierają się na mowie i są zabawami werbalnymi, dla tych dzieci nie stanowią nie tylko żadnej atrakcji, ale właściwie nie pomagają mu w kontekście tych emocji, a sytuacja takiego dziecka niemówiącego jest już naprawdę bardzo trudna, bo ono nawet nie ma jak za bardzo poza płaczem wyrazić swojego smutku, swojego zakłopotania. I w tym sensie bardzo pomocna jest muzyka i wszelkie zabawy muzyczne, wszelkie zabawy z instrumentami, bo dzieci często w domu nie mają kontaktu z instrumentem i to pomaga dzieciom zaangażować się, wszystkim, niezależnie od tego, jaki poziom tego rozwoju mowy prezentują, a to on z reguły tak najbardziej różnicuje dzieci na etapie maluszków. Atrakcyjność zajęć, to też odnosi się troszeczkę do instrumentów, czyli wykorzystanie pomocy, których dziecko nie posiada w domu. Każde z naszych przedszkoli ma jakieś, powiedziałabym, bajery i gadżety. Każdy z nas ma swoje ulubione zabawki albo każda z nas potrafi zrobić z prostej zabawki naprawdę atrakcyjne zajęcie. Czasami wystarczy piłka, żeby zrobić coś wow, bo jakby nie jest to obowiązkiem rodzica i wydaje mi się, że nie jest to częste, żeby rodzic prezentował jakby takie, no zacięcie pedagogiczne, nie każdy rodzic tak animuje ten czas dziecka. Dzieje się to intuicyjnie, swobodnie, dlatego to, co my możemy zaoferować, jest dla dziecka atrakcyjne i warto z tego skorzystać. Zabawka z domu to jest rzecz wszystkim znana. Przyniesienie tego elementu domowego i przyniesienie zabawki z domu jest pomocne takie dla dziecka, żeby pomóc mu odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Zgubiłam kamerę przez chwilę. Żart i poczucie humoru, o tym w adekwatnym momencie padło, i zaskakujące sytuacje zawsze pozwalają dziecku w mniejszym stopniu skupić się na swoich emocjach, a w większym stopniu na tym, co się dzieje w placówce przedszkolnej, więc jest to pomocne. Perspektywa rodzica, którą chcielibyśmy przedstawić, to odniesienie do tego, że nie tylko dziecko pojawia się po raz pierwszy w przedszkolu, ale także i rodzic. Jeżeli dziecko nie chodziło do żłobka, to jest to dla niego nowa sytuacja. I w związku z tym rodzic ma też swoje oczekiwania, ale przede wszystkim jako osoba dorosła, która powierza to, co ma najcenniejsze w nasze ręce, ma mnóstwo wątpliwości, mnóstwo podejrzeń. Możemy obserwować mnóstwo z naszej może nauczycielskiej perspektywy zabawnych sytuacji, bo rodzice i podglądają przez okno, i podsłuchują przez drzwi, i starają się rozmawiać w szatni na temat tego, co mówiło drugie dziecko i to jeszcze jest na takim polu, no może niektórych to frustruje, innych bawi, ale to jeszcze nie jest ta najbardziej niepokojąca sytuacja. Ale to, co dla nas, nauczycieli, najbardziej kłopotliwe, to jest sytuacja, w której rodzic zaczyna tłumaczyć niechęć poranną dziecka do wstawania czy jego płacz, czy takie sytuacje jakimiś niepokojącymi zachowaniami z przedszkola i często rodzice nie mają świadomości, że proces adaptacyjny tak właśnie wygląda, że to jest trudny moment, że to jest chwila, w której dziecko może wpadać w histerię i będzie robiło wiele rzeczy, żeby czasami uniknąć pójścia do przedszkola, bo na początku nie wie, czego się po nim spodziewać. No i nie warto wtedy, jeżeli jest się rodzicem, wyciągać wnioski, że w tym przedszkolu dzieje się coś złego czy że dziecku dzieje się tam krzywda, a znowuż my jako nauczyciele musimy mieć tą świadomość, żeby z rodzicem na taki temat rozmawiać, bo jeżeli uprzedzimy go, że takie wątpliwości mogą się u nich pojawić, jeżeli zapewnimy ich, że jakby mamy świadomość roli, jaką pełnimy, że będziemy starali się, żeby dziecko jakby ten proces adaptacyjny przeszło jak najbardziej komfortowo, no to oczywiście taki rodzic jest też przychylniej do nas nastawiony, a tym samym mniej podejrzliwy. W takiej sytuacji warto też dać takie poczucie bezpieczeństwa rodzicowi w postaci dopełnienia wszelkich formalności. Jeżeli jesteśmy dyrektorami placówek, to warto, żeby zaplanować te wszystkie zebrania z rodzicami dla wszystkich grup, które są w naszym przedszkolu wcześniej, żeby takie zebrania odbyły się, żeby rodzic wiedział, jak przygotować się do adaptacji, jak przygotować dziecko do tego okresu. Będziemy później też nawiązywać do różnych form jakby programów adaptacyjnych, które prezentują nasze placówki, ale to jest ten moment, który właśnie przygotowuje tego rodzica i jakby nie należy tego elementu omijać, bo może nam on uprzykrzyć życie, szczególnie jeżeli jesteśmy nauczycielem, bo poza tą uwagą, którą musimy poświęcić dziecku, co jest dla nas priorytetowe, w jakimś stopniu musimy poświęcić też tą uwagę rodzicowi. Jeżeli to jest ten moment, kiedy on dopiero potrzebuje wypełnić jakieś dokumenty związane z pobytem dziecka w placówce czy dopytuje się dopiero wtedy, co jest dziecku potrzebne, no to jeżeli powtórzy się ta sytuacja piętnaście razy dziennie, to jest to naprawdę kłopotliwe, więc warto dobrze zorganizować ten proces już wcześniej z punktu widzenia rodzica czy w odniesieniu do rodzica. Jeżeli chodzi o nauczyciela, to wydaje mi się, że często nauczyciel, który rozpoczyna pracę, dostaje tą grupę najmłodszą, żeby mieć możliwość poprowadzenia tej grupy przez cały okres edukacji przedszkolnej. I brakuje mi w naszym zawodzie czegoś, co jakby znam z tych praktyk korporacyjnych, może można tak powiedzieć, czyli taki onboarding, i mam na myśli taką sytuację, w której ktoś wprowadza nas w nową sytuację zawodową, w której się znajdujemy. Nie praktykuje się takich rzeczy w przedszkolach, nie praktykuje się tego w szkołach. Nie ma takiego okresu, w którym możemy się zapoznać z placówką, kiedy ktoś nam wytłumaczy, jak wygląda przebieg dnia, o której godzinie są posiłki. Oczywiście my się szybko dowiadujemy tych rzeczy, czasami jest nam to przedstawiane, ale brak jest może takiego tutora, który wprowadziłby nas jako nowych nauczycieli w rzeczy, które się tam znajdują w naszej placówce, czy też takiej osoby, która wcześniej miała doświadczenie w pracy z dziećmi młodszymi i mogłaby nam posłużyć radą, mogłaby nam powiedzieć, jakie możliwości ma nasza placówka, może są tam przestrzenie, do których warto się udać z dziećmi i tak dalej. Warto pamiętać o tym, żeby w odniesieniu do nauczyciela pomyśleć o tym, że dla niego to jest również trudna sytuacja. Jeżeli mamy doświadczenia w pracy z taką najmłodszą grupą, to na pewno pamiętamy, że to jest moment naprawdę intensywnego hałasu, bo ten płacz jest bardzo częsty, on się pojawia, on trwa dosyć długo, jest dosyć głośny i to sprawia, że niezależnie od tego, czy jesteśmy niesamowicie odporni, czy też odporni w stopniu niewielkim, szybko odczuwamy zmęczenie, odczuwamy frustrację, szybko odczuwamy taką jakąś narastającą panikę, bo ta sytuacja jest w pierwszej chwili trudna do zorganizowania i wymaga to naprawdę dużego doświadczenia, i wymaga to spokoju z naszej strony, i w tym sensie warto pamiętać o tym, żeby takiemu nauczycielowi dać szansę na to, żeby mógł oddalić się z tej sali, w której przebywają te dzieci choćby na pięć minut. Jeżeli jesteśmy koleżanką z grupy obok, warto wtedy takiemu nauczycielowi pomóc. Jeżeli jesteśmy zmienniczką tej koleżanki, przyjść wcześniej, żeby dać taką możliwość i podzielenia się tymi emocjami, no bo, no nie mamy takiej możliwości, nie mamy takiej przestrzeni.
Justyna: Moniko, czy mogę Ci na sekundeczkę przerwać? Zerkniesz może, co z Twoją kamerą, bo chyba nam się wszystkim zawiesiłaś.
Monika: O mój Boże.
Justyna: Przez przypadek gdzieś nie wyłączyłaś w trakcie potrącenia kamerki?
Monika: Dobra.
Justyna: Słychać Cię cały czas, jest wszystko super, natomiast gdzieś zginął nam obraz.
Monika: Cieszę się, znaczy, że mnie słyszycie, nie to, że zginął wam obraz. Postaram się to nadrobić gdzieś w międzyczasie. Dobra, będę opowiadać dalej i będę próbowała tutaj działać z tą kamerą. Kolejną taką rzeczą, o której warto pamiętać, jest pierwsze wrażenie, czyli to, jak zaprezentujemy się rodzicom, ale to jest to jakby, do czego nawiązywałam wcześniej, czyli sam jakby fakt tego, że dla rodziców jest to nowe miejsce i czym lepiej jakby pomyślą o nas w tej pierwszej chwili, czym łatwiej odnajdą się w tej sytuacji, tym dla nas będzie to bardziej komfortowe, będzie to bardziej komfortowa sytuacja we współpracy z rodzicem. Plakaty i broszury to są takie rzeczy, które pomogą nam w sytuacji, w której mamy nowych rodziców w przedszkolu i zamiast zadawać nam te pytania, będą mogli oni przeczytać pewne rzeczy właśnie z plakatów i z broszur, które zostały im dostarczone. Wydaje mi się, że musiałabym zrestartować kamerę, czyli przełączyć się na drugą kamerę, żebyście mnie widzieli, w związku z tym tak sobie pomyślałam, że może po prostu poprowadzę prezentację do końca, a w momencie, w którym będziemy mieli okazję do rozmowy, spróbuję przełączyć.
Justyna: Dobrze.
Monika: Chyba tak będzie najlepiej. Chyba, że są jakieś inne sugestie, to mogę spróbować zadziałać teraz.
Justyna: Dobrze, no to spokojnie możemy prowadzić prezentację dalej, a jak pojawią się zapytania, bo już są, więc jak będziemy zadawać pytania, no to wtedy coś spróbujemy z tą kamerką albo spróbujemy jakby odświeżyć stronę ponownie i powinno być wszystko okej.
Monika: Tak, dobra. To postaram się, cóż, postaram się to wtedy zrobić jak najszybciej, a teraz już przeprowadzę tą prezentację do końca, żeby też nie tracić tego czasu, a może coś magicznego się wydarzy po drodze i ta kamerka zadziała. Z perspektywy dyrektora to, co jest cenne, to właśnie zapanowanie nad tą organizacją, czyli zaplanowanie zebrań, w których wszyscy będą mogli wziąć udział i poznać te wszystkie rzeczy i te wszystkie wątpliwości. Zaplanowanie procedur, które są związane z bezpieczeństwem, z odbiorem dziecka, z przyprowadzaniem go do przedszkola i przedstawienie tego rodzicom wcześniej, żeby zdjąć z nauczycieli, którzy już są w dość trudnej sytuacji, trud informowania rodziców właśnie w międzyczasie radzenia sobie dodatkowo z tą najmłodszą grupą. Takie rzeczy, które są pomocne, to takie broszury informacyjne, które odnoszą się do samej adaptacji, do tego, czego można spodziewać się po dziecku, ale także lista potrzebnych przedmiotów, to, co się dziecku przyda i takie rzeczy, które wszyscy rodzice powinni wiedzieć, rozpoczynając w ogóle swoją przygodę z przedszkolem. Warto też przygotować nauczycieli i zapewnić im pomoc. I wiem, że to czasami bywa trudne w organizacji, ale dobrą praktyką jest łączenie nauczycieli w trakcie zmian, przynajmniej w czasie pierwszego tygodnia zapewnienie nauczycielowi pomocy nauczyciela, szczególnie przy tych najmłodszych grupach, zorganizowanie pomocy innych koleżanek, starszych, które choćby w małym wymiarze czasowym, ale wspomogą koleżanki, które przyjmują nowe dzieci do przedszkola, w tych działaniach. Zmieniona organizacja pracy to jest to, o czym mówiłam w związku z tymi nakładającymi się zmianami. Wtedy można jakby w większym stopniu podzielić się doświadczeniami z minionego dnia, obserwacjami na temat dzieci czy też w ogóle wesprzeć się po prostu w toku tego okresu adaptacyjnego. I mamy tutaj taką praktykę zajęć adaptacyjnych, i przyjmują one różne formy. Są placówki, które organizują takie zajęcia adaptacyjne w formie jakiejś ograniczonej w czasie, czyli tydzień czy dwa przed rozpoczęciem. Są placówki, które praktykują przyjmowanie dzieci w odstępach czasowych, kiedy dzieci są przyjmowane w różnych przestrzeniach, ale to jest praktyką raczej placówek prywatnych czy też placówek demokratycznych, które działają na zupełnie innych zasadach. I są placówki, które takich zajęć nie organizują w ogóle i w takich placówkach ten okres adaptacyjny przebiega najtrudniej. Bo jeżeli dziecko ma okazję wcześniej uczestniczyć na zajęciach w placówce czy choćby poznać plac zabaw razem z rodzicem, przychodząc tam czy będąc z rodzicem w trakcie zajęć, obserwując zajęcia innych grup czy występy dzieci starszych, bo form jest naprawdę wiele, to to dziecko czuje się dużo, dużo bezpieczniej, idąc do miejsca, które zna. Możemy to łatwo zaobserwować, jeżeli do przedszkola trafia rodzeństwo, starsze dziecko już opuszcza przedszkole lub jest w grupie starszej, a młodsze dziecko dopiero do tego przedszkola przychodzi, dołącza jako przedszkolak, ale wcześniej często odbierało siostrę, brata, widywało tą placówkę. Takie dzieci z reguły proces adaptacyjny przechodzą naprawdę bardzo szybko albo w ogóle są tak łagodne, że powiedziałabym, że niezauważalne. Bo one znają to miejsce, wiedzą, czego się spodziewać, widzą, że tu się odbywa dobra zabawa, więc przy tym wszystkim nie stresują się zupełnie sytuacją, która panuje i tak jest łatwiej. Dlatego też, no jeżeli miałabym do czegoś zachęcać, to do tego, żeby organizować właśnie takie zajęcia i takie procesy adaptacyjne wcześniej, przed wrześniem, przed rozpoczęciem roku szkolnego, umożliwiając rodzicowi i dziecku wspólny pobyt w placówce. To, co nam pomaga, to jest program adaptacyjny, to są rzeczy, które tworzymy, żeby jakby tą adaptację zaplanować. I jeżeli mielibyśmy stworzyć taki program, to to, co musi on zawierać, to jest wstęp, czyli tam jest zaznaczona właśnie rola adaptacji. To jest, powiedziałabym, takie krótkie wprowadzenie do tego po co ten program powstaje. Założenia możemy ujmować albo w szerokiej perspektywie, która właśnie będzie dotyczyła rodzica, nauczyciela, dziecka i dyrektora, a możemy ujmować to w wąskiej perspektywie, odnosząc wszystkie te działania do dziecka. Przedstawiamy także nasze hipotezy, czyli to, że na przykład zakładamy, że przebieg procesu adaptacyjnego będzie miał wpływ na to, jak będzie przebiegała edukacja tych dzieci we wrześniu czy jak będzie przebiegał ich proces wychowania przedszkolnego w tym okresie. Cele, tak samo jak we wszystkich innych dokumentach, które tworzymy, przedstawiamy jako cele główne i szczegółowe, a te szczegółowe to są zamierzone efekty, czyli na przykład oczekujemy, że dziecko będzie znało imiona swoich kolegów i koleżanek, będzie znało nazwę grupy, do której należy i tak dalej. Metody to również są kwestią jakby specyfiki pracy, jak pracujemy. Mogą to być metody aktywizujące, dialogowe, przeróżne tak naprawdę, które będziemy stosowali w toku tej adaptacji. A jeżeli chodzi o formy, to jest właśnie odniesienie do tego, czy to będzie się działo jako przyjście dzieci do przedszkola ot po prostu we wrześniu, kiedy dziecko przychodzi i musi się z tym wszystkim zmierzyć, czy też zaplanujemy to w formie jakiejś długofalowej wcześniej. Takie broszury przykładowe, być może już widziałyście je gdzieś przy okazji tego, co publikowałam gdzieś w sieci, one pomagają jakby rodzicowi przyjąć najlepszą postawę w sytuacji pożegnania z dzieckiem. I tutaj jest zwrócona uwaga, żeby te pożegnania były krótkie, żeby umówić się na jakąś rutynę tego pożegnania, żeby kierować do dziecka pozytywne komunikaty, unikać takich słów typu nie bój się, przykro mi, że musisz tu zostać i tak dalej, bo to jakby sugeruje, że sytuacja, w której się znajdujemy, jest naprawdę niekomfortowa, a nie jest to jakby zbieżne z prawdą. Mówienie prawdy, to tutaj odnosi się szczególnie do tych takich rodzicielskich kłamstw, kiedy rodzice sugerują, że wrócą tylko do samochodu po coś i zaraz przychodzą, a to wcale nie jest prawdą, albo że przyjdą zaraz po zupie, a wcale tak nie przychodzą. No to nie pomaga dziecku, które nie jest pewne sytuacji, tylko udowadnia mu, że już jest zdecydowanie coś nie tak. Cierpliwość i wrażliwość to jest rzecz dość oczywista. Wejście do sali na własnych nogach zawsze podkreślam, bo jest bardzo niekomfortowe to chyba dla wszystkich stron, dla rodzica, dla dziecka, dla nauczyciela, żeby to dziecko zrywać z ramion rodzica. Jest to bardzo nieprzyjemne, a dla dziecka komunikat dodatkowo przykry, że no nauczyciel jest kimś, kto dziecku i nie sprzyja, bo odbiera je rodzicowi, więc zdecydowanie prościej jest przechwycić dłoń dziecka i podążyć z dzieckiem do sali, niż odwrotnie. A zaufanie odnosi się jakby do tej podejrzliwości rodziców związanej z nową sytuacją, z nowym nauczycielem, z nową osobą dorosłą, której powierzają swoje dziecko. I tym miłym akcentem chciałam zakończyć, ale teraz postaram się w jakiś sposób, żebym była widoczna, żebyście nie widziały mnie takiej zawieszonej, więc myślę, że może przed pytaniami, które nastąpią, spróbuję zresetować po prostu stronę, może ta kamera się jakoś uruchomi.
Justyna: Dobrze, a ja w międzyczasie, drodzy Państwo, jeszcze poinformuję, faktycznie wystąpił jakiś mały błąd, jeśli chodzi o pobranie certyfikatu, natomiast należy je pobrać jeszcze raz i wówczas wszystko powinno być już w porządku. Wszystkie materiały, wszystkie informacje, łącznie razem z prezentacją, którą Monika tutaj teraz nam przedstawiała, zostaną wysłane po webinarze. I widzę, że Monika już do nas dołącza, więc zaraz sobie przejdziemy do tej części, o, super.
Monika: Widzicie mnie?
Justyna: Tak, jesteśmy.
Monika: Dobra. Przerzuciłam się na inną kamerę, ale mam nadzieję, że ta będzie już niezawodna.
Justyna: Jest super. W takim razie mam jeszcze kilka pytań, jeśli mamy jeszcze chwilkę, myślę, że spokojnie możemy sobie na nie odpowiedzieć.
Monika: Pewnie.
Justyna: Pani Katarzyna pyta, czy, Moniko, jesteś zwolenniczką adaptacji, w której rodzicie mogą przychodzić na zajęcia, czy raczej mamy dzień adaptacji, a potem rodzice zostają za drzwiami?
Monika: Myślę, że jeszcze jakieś trzeciej formy w tym wszystkim, bo uważam, że jakby najbardziej komfortowo jest umożliwić taki okres, kiedy powiedzmy drzwi do przedszkola są otwarte, kiedy rodzic ma okazję w zaplanowanych terminach, niekoniecznie wszyscy naraz, bo wiem też, jak żyje się w przedszkolu i że to nie jest możliwe, żeby naraz dwudziestka dzieci przyszła, ale jeżeli jest to podzielone na dni i rodzic ma kilka dni, w ciągu których może przebywać z dzieckiem w przedszkolu, zobaczyć, jak wyglądają zajęcia, być może dołączyć się do nich wraz z dzieckiem, i to się dzieje kilkakrotnie, tak żeby dziecko miało okazję poczuć, że to jest miejsce, które zna. I jak mama mu powie, że idzie dzisiaj do przedszkola, to ono wie, co to jest to przedszkole i wie, gdzie idzie. Jak powie, że zobaczy się dzisiaj z panią Kasią, z panią Moniką, to ono wie, które to są panie i wie, czego się spodziewać. To jakby uważam, że ta wersja najbardziej sprzyja i jest najbardziej komfortowa, bo taki pojedynczy dzień też jakby może pomaga, chyba najbardziej wydaje mi się, rodzicowi, który ma okazję zobaczyć nauczyciela, może troszeczkę mniej się go bać i to jest oczywiście istotne i pomocne, ale jakby dziecko, będąc jeden raz w danym miejscu, myślę, że nie do każdego dziecka trafi to już po jednym dniu, nie każde dziecko po tym jednym dniu poczuje się komfortowo.
Justyna: Dobrze, i mamy kolejne pytanie od pani Anny, jak pomóc dziecku w stylu zdezorganizowanym? Ty wspominałaś tam, że w takim przypadku powinniśmy dziecko zapisać na terapię, dobrze?
Monika: Tak, tak. Są to takie chwile, które… no tak, musimy objąć dziecko terapią, niekoniecznie chodzi mi o to, żeby zapisać to dziecko na terapię zaraz jakby gdzieś w osobnym miejscu, bo jakby my też jesteśmy osobą odpowiedzialną za organizację tych zajęć specjalistycznych i tych zajęć terapeutycznych, ale faktycznie, no nie ma jednego rozwiązania, bo to bardzo dużo zależy od tego, czego to dziecko doświadczało faktycznie, ale jeżeli jest to dziecko uciekające, to oczywiście priorytetem naszym jest zapewnić mu bezpieczeństwo. Jeżeli to dziecko jest dzieckiem autoagresywnym, no to w pierwszej kolejności powinniśmy oczywiście zapewnić mu bezpieczeństwo, zasięgnąć rady psychologa. Często psycholodzy są w naszych placówkach, a jeśli nie, to oczywiście mamy także poradnie psychologiczno-pedagogiczne, ale wiem, że to jest bardzo odrealnione rozwiązanie, bo jakby dostęp do takich poradni nie jest z dnia na dzień, więc w takiej chwili, no naszym priorytetem jest bezpieczeństwo, nawiązywanie relacji z tym dzieckiem i bycie dla niego wzorem jakiejś takiej prawidłowej relacji. Świadomość tego, że nasza rola jako nauczyciela jest tutaj ogromna, bo jeżeli to dziecko doświadczało ze strony swoich rodziców, no jakichś deprawacji, patologii, różnych zjawisk, których nie powinno doświadczać, no to właściwie jesteśmy pierwszą osobą dorosłą, która ma szansę zaprezentować mu, że może być inaczej. Ale trzeba się tu uzbroić w ogromnie dużą cierpliwość tak naprawdę, bo te sytuacje potrafią być naprawdę zjawiskowe i wiem, że w przebiegu bardzo trudne. A jeżeli jeszcze w tym wszystkim mamy inne dzieci wokół siebie, to jest to naprawdę niełatwa sytuacja i wymaga bardzo dużo czasu, żeby taką postawę dziecka zmieniać i pracować nad nią. Myślę, że to, co jest takim priorytetem, to właśnie bezpieczeństwo, żeby temu dziecku się po prostu nic nie stało przy tym wszystkim.
Justyna: Super. Dziękujemy za odpowiedź. I mamy kolejne stwierdzenie w sumie i pytanie, pani Aleksandra pisze, że wcale nierzadko zdarza się, że większy problem stwarzają rodzice niż same dzieci. Co zrobić, kiedy rodzic swoim zachowaniem nie może się z dzieckiem pożegnać, chce zostać, popatrzeć na dziecko, jak sobie poradzi, przytula, głaszcze, bardziej przeżywa jego pobyt w przedszkolu niż samo dziecko? Często mamy takich nadopiekuńczych rodziców.
Monika: Tak, to prawda. To prawda. No trudna to jest sytuacja bardzo. Gdybyśmy mieli zrobić to, co jest najbardziej poprawne, to musielibyśmy temu rodzicowi powiedzieć coś, po czym by nas na pewno bardzo już nie lubił, więc nie możemy tego zrobić. W związku z tym, no trzeba wybrać jakiś złoty środek. Z jednej strony pomaga taka pedagogizacja rodziców i mówienie im o tym na drodze takiej argumentacji, która najbardziej do nich trafia. Rodzic nadopiekuńczy często ma takie poczucie, że jego dziecku bez niego wydarzy się krzywda, więc jeśli będziemy zapewniać rodzica o tym, że my też otoczymy je troską, że dostrzegamy, że to jest wrażliwe dziecko, bo ci rodzice bardzo często widzą swoje dzieci jako wybitnie wrażliwe, jeżeli my zapewnimy rodzica, że my to wszystko widzimy, że my to wszystko uszanujemy i że to dziecko będzie przy nas bezpieczne, to jemu też będzie łatwiej. Takich rodziców warto często informować o tym i to o takich naprawdę trywialnych sprawach. Jeżeli preferujecie korespondencję mailową, ja uważam, że taka jest w porządku, bo ta bezpośrednia czasami zabiera zbyt dużo tego czasu, który mamy dla dzieci, to warto rodzicom napisać, że dzisiaj już coraz mniej dzieci płacze, że dzisiaj był fajny dzień, wyszliśmy pierwszy raz na podwórko, że dzisiaj się wydarzyło coś takiego sympatycznego, że dzieci zaczynają chętniej brać udział w zabawach. I to są takie informacje z pozoru mogłoby się wydawać nieistotne i nieoczywiste, ale jeżeli rodzic widzi to, to z jednej strony czuje nasze zaangażowanie, czuje, że tam się dzieją przyjemne rzeczy, widzi, że nam zależy, bo skoro się tym dzielimy, to jest to też dla nas istotne i myślę, że to pomaga, żeby obalać te mury, które są między nami a rodzicami, no bo faktycznie taki rodzic często nam na początku nie ufa po prostu.
Justyna: Dokładnie. I mamy jeszcze kolejne pytanie od pani Detina, napisała do nas, jeśli dziecko nie chce wejść do Sali, pozwolić, aby rodzic zabrał je do domu i próbować następnego dnia czy raczej zabrać do Sali, mimo płaczu i histerii?
Monika: Znaczy myślę, że często zabieramy dziecko, które jest jeszcze w toku histerii, do samej sali, niestety, ale to jakby to musiałoby być ustalone z rodzicem, dlatego też jakby podkreślam rolę tej organizacji takiej wcześniej i poinformowanie rodziców, że takie rzeczy się mogą zdarzyć. Bo jeżeli rodzic będzie z nami współpracował, powie pa, przekaże rękę dziecka do naszej ręki i odejdzie, no to już sytuacja się sama rozwiązała tak naprawdę. Jeżeli natomiast rodzic stoi i sam się zastanawia, czy jeszcze to dziecko zabrać, czy nie, no to sytuacja jest podwójnie patowa, bo jeżeli my to dziecko zaprosimy, a rodzic powie, a jednak nie, no to w sumie już przegraliśmy tak naprawdę, bo to dziecko następnego dnia zrobi to samo, dokładnie tak samo albo jeszcze lepiej, widząc, że to zachowanie przyniosło efekt. No i jakby mam świadomość, że nauczyciele wiedzą o tym, większą jakby naszą rolą tutaj jest uświadomienie rodziców, że tak się może wydarzyć, żeby tego uniknąć po prostu.
Justyna: Dokładnie. Pani Katarzyna pisze, czy jeśli dziecko chce zabrać swoje rzeczy z szatni każdego dnia, żeby przynieść następnego, to czy można doradzić rodzicom, żeby się na to nie zgadzali?
Monika: Zależy, o jakich rzeczach myślimy. W sensie kapcie, bluzki, takie rzeczy?
Justyna: Swoje rzeczy z szatni każdego dnia. Być może chodzi tutaj faktycznie o jakieś kapcie, może jeszcze coś na przebranie, nie wiem.
Monika: Mam takie przeświadczenie, jeżeli dobrze rozumiem pytanie, mam takie przeświadczenie względem właściwie każdego obszaru w przedszkolu, że jeżeli nasz upór w jakiejś kwestii nie jest czymś uzasadniony, to w sumie jest zbędny. W tym sensie wydaje mi się, że jakby zabieranie tych rzeczy z szatni, no nie rzutuje na nic tak naprawdę. Jeżeli ono ma chęć wziąć te rzeczy i przynieść je następnego dnia, to w sumie jakby z mojej perspektywy to nic nie zmienia. Jeżeli dobrze rozumiem pytanie, to wydaje mi się, że nie ma powodu, żeby tego zabraniać.
Justyna: Dobrze. I mamy pytanie, jak ocenić dojrzałość dziecka do przedszkola, jeśli w połowie miesiąca nadal płacze i nie reaguje na próbę integracji, rodzice zmuszeni są do pozostawiania dzieci w przedszkolu ze względu na pracę zawodową? I co w sytuacji odwrotnej, rodzic w takiej sytuacji już po trzech dniach rezygnuje z przedszkola, nie dając szansy dziecku na adaptację? Czyli w sumie mamy dwa pytania.
Monika: Tak, to jakby odnosząc się do pierwszej części, jeżeli dziecko bardzo długo się nie adaptuje do warunków przedszkolnych, no to zwykle z pomocą przychodzi psycholog, taka osoba, która będzie wspierała nas w tych działaniach. Bardziej takie dziecko czuje się komfortowo w sytuacjach takich spokojnych. Zabawy ruchowe, takie jakieś rywalizacje, szybkie biegi, to nie są rzeczy, które takim dzieciom pomagają, więc jeżeli takie dziecko jest gdzieś, to warto zapewnić mu taką możliwość udziału w bardziej spokojnych aktywnościach po prostu. W takich, w których nie będzie musiało bardzo żywiołowo reagować, no bo nie jest to dla niego komfortowe najzwyczajniej. Miałam doświadczenie z takimi dziećmi dwukrotnie, kiedy faktycznie ta adaptacja bardzo, bardzo się przeciągała i ostatecznie rodzice nie zrezygnowali, czekali po prostu aż ten etap minie i faktycznie, to po prostu były takie, powiedziałam, bardziej wrażliwe jednostki, ale wszystko było w porządku, chociaż tam faktycznie była bardzo duża praca z rodzicem, bo jeżeli pojawiały się wątpliwości u rodzica, to sytuacja stawała się podwójnie dramatyczna, bo ten rodzic świadomie lub nie, ale podpytywał dziecko o różne sytuacje z przedszkola, czemu się tak boi. I te wszystkie jakby mechanizmy zaczynały się uruchamiać, dziecko czuło także, że ma wzmożoną atencję tego rodzica w sytuacji, w której idzie do przedszkola, że jego smutek jest bardzo ważny wtedy, jego smutek jest taki dostrzeżony, no i jakby wzmacniało się w tym. Jest to też kwestia temperamentu dziecka, więc nie nad wszystkim zapanujemy, ale jeżeli miałabym wybrać, co jest rozwiązaniem lepszym, to zachęcałabym do tego, żeby pomimo wszystko w przedszkolu pozostać, żeby podjąć tą próbę. Miesiąc w moim życiu też się wielokrotnie przytrafił, że ten okres adaptacyjny trwał, szczególnie jeżeli dziecko nie miało stuprocentowej frekwencji, to się zdarza po prostu i mija, i jest fajnie, i potem jest wszystko dobrze.
Justyna: Super. Pani Katarzyna ma pytanie praktycznie chyba do Ciebie, Moniko, jak radzisz sobie z adaptacją dziecka, które posiada orzeczenie?
Monika: Orzeczenia też bywają bardzo różne.
Justyna: Wymagają jakiegoś specjalnego traktowania?
Monika: Jeżeli jest to orzeczenie, które dotyczy niepełnosprawności ruchowej, no to zależy bardzo, o jakiej niepełnosprawności ruchowej mówimy. Jeżeli to orzeczenie jest związane z jakimś brakiem mowy ze strony dziecka, no to trzeba na pewno uruchamiać jak najwięcej naszych działań, które od tej mowy na tym etapie adaptacyjnym może nie tyle co będą odchodziły, ale co będą dawały dziecku też taką możliwość nawiązania kontaktu i relacji, co jest super ciężkie, jeżeli dziecko nie operuje mową tak po prostu. Jeżeli to są dzieci z orzeczeniem ze względu na spektrum autyzmu, które się pojawia, no to to już jest bardzo duża trudność, bo one jakby wpisane w swój rys mają jakby takie, no nieprawidłowości związane z adaptowaniem się do nowego środowiska. Takie grupy z reguły też wtedy są doposażone, trochę złe słowo, kiedy mówię o osobie, ale wspierane są przez pedagoga specjalnego, wspierane są przez pomoc nauczyciela często, no i wtedy warto zasięgać jakby też i rady, i doświadczenia, i pomocy tych osób, bo jeżeli to jest dziecko autystyczne, szczególnie te momenty histerii bywają bardzo, bardzo trudne do opanowania i wtedy jakby nie sposób jest równocześnie poświęcić adekwatną uwagę temu dziecku z orzeczeniem i tym wszystkim innym dzieciom, które tego orzeczenia nie mają. Wtedy trzeba polegać na współpracy kilku osób, bo nie wyobrażam sobie takiego rozwiązania jako jedna osoba po prostu.
Justyna: Dobrze. To dziękujemy za odpowiedź na to pytanie. I mamy kolejne od pani Magdaleny, co w przypadku, kiedy maluszek jest zestresowany i wskutek tego nie chce jeść i pić, a mama twierdzi, że to przejdzie?
Monika: Może faktycznie mogło trochę tak być, że przejdzie, jeżeli wskutek stresu faktycznie nie je, ale też warto zwrócić uwagę, o czym nie wspomniałam wcześniej, że te dzieci, które podejmują się kontroli nad rodzicem, czyli te z reguły powiedzmy zbliżone do tego stylu lękowo-ambiwalentnego, to są dzieci, które szukają też kontroli właśnie przy jedzeniu. I duża część takich zaburzeń związanych z jedzeniem wynika z tego, że dziecko jakby przyjęło tą przestrzeń jako przestrzeń, którą może kontrolować w sytuacji, w której inne jakby przestrzenie nie są tak łatwe do kontrolowania. Jeżeli miałabym wypowiedzieć się na temat tego, czy jakby zasięgać porady specjalistów, bywa, że trzeba, bo przyczyn niejedzenia może być więcej niż tylko stres, czasami to są anatomiczne jakieś trudności związane z przełykaniem, czasami związane tutaj z napięciem w tym obszarze, czasami mówi się o neofobii żywieniowej, ale to już zależy od stanowiska, jakie przyjmujemy. Jest wiele różnych przyczyn, które jakby odnoszą się do jedzenia, ale powiedzmy w gruncie rzeczy uważam, że no jakby nie można zmuszać do tego nikogo, bo też bym nie chciała, żeby ktoś mnie zmuszał do jedzenia, to by było wielce niekomfortowe, więc nie chciałabym tak traktować innych dzieci tak samo.
Justyna: Dokładnie. Pani Wiesława pyta o współpracę z rodzicami, jak w ogóle współpracować z rodzicem, który ma problem z jakąkolwiek współpracą? Miałam taką sytuację, gdzie próbowałam dziecko oduczyć noszenia pampersa. Dziecko cztery lata, mama stwierdziła, że dziecko jest za małe do oduczenia i dziecko wchodziło nastawione, że mama powiedziała tak i tak, ja mogę robić wszystko. Cztery lata i pampers.
Monika: Trudne to są chwilę. Jeżeli dziecko jest dzieckiem z orzeczeniem, to takie sytuacje się zdarzają często i wiemy o tym, że takie dzieci jakby ten trening czystości mają jakby wydłużony. Jeżeli nie, to doceniam determinację pani Wiesławy do tego, żeby z tym walczyć, bo generalnie uważam, że leży to głównie po stronie rodzica przede wszystkim, a jednym z wymogów jest to, że dziecko jest samodzielne w kwestiach tych sanitarnych. Oczywiście wiadomo, że w łazience trzeba mu dopomóc, ale pampersy jakby nie są normą dla przedszkoli, a są normą częściej dla żłobków i wiemy o tym. I czterolatek to na pewno jest za dużo na pampers, jeżeli powiedzmy jest to dziecko normatywnie rozwijające się. Myślę, że z takim rodzicem, jeżeli nie działa dyskusja taka między nami po prostu i nie daje mu to nic do myślenia ani do zrozumienia, że my mamy taką chęć w sobie, żeby też w tym uczestniczyć, to trzeba zawierać kontrakty, a kontrakty są już wiążące. Jeżeli z rodzicem się umówimy na piśmie, że w związku z naszą rozmową podejmujemy takie i takie działania, rodzic się na te działania zgadza i musi podjąć takie i takie działania w domu, wtedy jeżeli on tych działań nie podejmuje, no to już możemy wyciągać konsekwencje. Nie jest to najlepsza forma budowania współpracy, bo jest taka już dosyć, powiedziałabym, ostra i napięta, ale w sytuacji, w której rodzic odmawia tej współpracy, no to już wtedy myślę, że musimy sięgnąć po wyższy poziom narzędzi.
Justyna: Pani Renata pyta, jak rozmawiać z rodzicem, którego dziecko koloryzuje, mówi wymyślone rzeczy, które nie miały miejsca, a rodzic tak naprawdę nie zna jeszcze placówki? Jak mu wytłumaczyć, że delikatnie dziecko koloryzuje?
Monika: Myślę tak, no na pewno trzeba mu powiedzieć, że takie sytuacje nie miały miejsca i całą swoją jakby resztą działań, które podejmujemy, budować to zaufanie rodzica, bo jakby jeżeli komuś ufamy, to pierwsze, co zrobimy, jeżeli ktoś powie coś złego na temat tej osoby, to myślimy sobie tak z automatu, no jak to, przecież znam ją i tak by nie zrobiła, i wiem, że tak nie zrobiłaby, więc wtedy jakby mam większą wątpliwość, jeżeli zbudujemy sobie to zaufanie. Jeżeli placówka jest nowa, no to już zależy jakby od oskarżeń, które padają w naszym tonie. Jeżeli dziecko sugeruje, że pani krzyczy, no to możemy wprost rodzicowi powiedzieć, że niewątpliwie zdarzy się, że powiemy coś głośniej, bo ciężko nie powiedzieć czegoś głośniej, kiedy jest wokół nas dwadzieścioro pięcioro dzieci, które też nie należą do tych najbardziej cichych. Jeżeli jednak oskarżenia już idą o krok za daleko i to faktycznie przytrafiło mi się, że rodzic zasugerował, że być może dziecko jest bite w przedszkolu, no to to już jest ten moment, kiedy trzeba postawić jakby tą granicę i powiedzieć, że się nie godzimy z takim oskarżeniem. Jeżeli rodzic ma wątpliwość, to może z nami zostać, może obserwować te zajęcia. Jeżeli ma taką chęć, może z nami spędzić cały rok, bo nam się pomocne dwie ręce przydadzą, bo taka prawda, ale no generalnie rzadko kiedy dochodzi do takich sytuacji. Co nie zmienia faktu, że uważam, że możemy być bardzo łagodni i stosować te wszystkie łagodne formy do momentu, w którym nie padają oskarżenia, które jakby przekraczają już jakieś społeczne konwenanse. Jeżeli ten rodzic już idzie o krok za daleko w tych podejrzeniach, to już trzeba jakichś bardziej stanowczych odpowiedzi na takie oskarżenia.
Justyna: Dobrze. I na zakończenie jeszcze jedno, aczkolwiek wydaje mi się, że bardzo ważne pytanie, pani Moniu, co w sytuacji, gdy do przedszkola przychodzi chłopiec, któremu umarła mama, jak można pomóc przetrwać podwójny ból adaptacji i straty mamy?
Monika: No ciężki temat, bardzo.
Justyna: No.
Monika: No na pewno ja sądzę, że gdybym ja jako nauczyciel spotkała się z takim dzieckiem, to pierwsze, co bym zrobiła, to skonsultowała z psychologiem, jak powinno się pracować z takimi emocjami, bo to już powiedzmy nie są emocje, do których jesteśmy przygotowani tak jakby w swoim zawodzie. To nie jest nasza wiedza zawodowa, jak pracować z dzieckiem, które jest w żałobie. Niemniej intuicja podpowiada mi, że przejmowanie na siebie tej roli mamy i próba zastąpienia dziecku mamy to spowoduje co najwyżej drugą żałobę przy rozstaniu z nauczycielem i jakąś drugą rozpacz, więc nie szłabym w tą stronę. Oczywiście to dziecko wymaga jakiegoś ciepła, wymaga, znaczy, no nie jakiegoś, oczywiście, że wymaga ciepła, wymaga naszej empatii, ale myślę, że to od nas będzie wymagało dużo samodyscypliny, żeby temu dziecku nie dać jakby tego, co powinna dawać mu mama. No, ale tu myślę, że chyba najbardziej wartościowe byłoby skorzystać z porady psychologa jednak.
Justyna: Trudny, bardzo trudny akurat przypadek. Moniko, bardzo, ale to bardzo Ci serdecznie dziękuję za rzetelną wiedzę, za świetną prezentację. Można by Cię było słuchać cały czas, naprawdę, jednak dzisiaj już mocno przekroczyliśmy czas naszego spotkania. Moi drodzy, ja zachęcam, śledźcie nasz profil na Facebooku, śledźcie profil Moniki. Zapraszam was również na jej bloga panimonia.pl. Zapraszam was, już w przyszłym tygodniu zostanie udostępniony przez nas podcast nagrany właśnie przez Monikę. Podcast będzie właśnie o emocjach dziecka, czyli to będzie taka troszkę kontynuacja nawet dzisiejszego tematu adaptacji przedszkola. Bądźcie z nami cały czas, w przyszłym tygodniu kolejny webinar z Dagmarą. Dagmara tym razem będzie mówiła o awansie zawodowym nauczyciela stażysty, więc śledźcie naszą grupę „Przedszkola i żłobki, to dziecinnie proste”. Za dzisiejszy udział bardzo dziękujemy. Wszystkie materiały razem z nagraniem z tego webinaru zostaną wysłane po spotkaniu. My się z Państwem żegnamy, pozdrawiamy serdecznie.
Monika: Dziękuję bardzo i do zobaczenia w sieci, mam nadzieję.
Justyna: I do zobaczenia w sieci, dokładnie. Do widzenia.
Monika: Do widzenia.